środa, 28 marca 2012

Igrzyska śmierci

Książka pochłonęła mnie w całości. Jak zaczęłam ją czytać o 10 tak o 17 skończyłam i bez obaw mogłam udać się na wersje kinową. Czemu nie? W końcu tyle teraz o tym się mówi. Że film wspaniały, obsada świetna, pobija najbardziej popularne filmy tego sezonu. Więc poszłam, zobaczyłam i wróciłam.
Szału nie ma jednak podoba mi się, iż możemy ujrzeć tam wiele wątków a nie tylko ckliwą opowieść o miłości.Ja jednak decydowanie wole książkę i moją wyobraźnie (aczkolwiek swe oczko na Liamie Hemsworth'cie często zawieszałam i to dzięki niemu nie usnęłam podczas seansu ;)  )

Zwiastun:
http://www.youtube.com/watch?v=TTvi9xco3Cw 

i na dokładkę Liam Hemsworth 





























A teraz czas zejść na ziemie, otworzyć podręczniki i przetrwać ten tydzień...

niedziela, 26 lutego 2012

Mrugnięcie okiem


     Mały gest, dla wielu niezauważalny i nic nie wnoszący, a cieszy. I to jak! Oczy same się śmieją, usta układają się w życzliwy uśmiech i wszystko nagle staje się bardziej kolorowe. Nawet  armia motyli budzi się w mym brzuchu i zaczyna swój marsz.  Szkoda tylko, iż muszę uświadomić mych grajków, by zagrali marsz żałobny…

środa, 15 lutego 2012

Let's go- czyli początki blogowania


      Leżąc w swej ulubionej pozycji na łóżku człowiek rozmyśla o tysiącach różnych rzeczy – tych mniej jak i bardziej ważnych. Zazwyczaj jednak skupiamy się na tych pierwszych. I jest ich tysiące! Zaczynając od tego, kiedy ruszę się mym pupskiem do lodówki bo kiszki od kilkunastu godzin grają marsza a kończąc  na rozmyślaniach kiedy ten przystojny blondyn (brunet/rudy/mieszaniec czy łysy) wreszcie sam z siebie odezwie się do mnie, zaczepi  mnie albo przynajmniej rzuci ulotne spojrzenie. Tak czy owak zawsze kończy się to całkowicie zmarnowanym dniem. A przecież można by w tym czasie zrobić mnóstwo rzeczy. Nie jestem idealna a tym bardziej sumienna i zorganizowana.  Dlatego też dokończę to co zaczęłam. Zmarnuje do końca mój dzisiejszy dzień na nic nierobieniu.  „Nic nierobienie”  toż to moja dewiza.  Zawsze jest przy mnie, na każdym kroku. A wraz z nią jeszcze „chillout” i „ mam wy*****e” (  a by nikt nie posądził mnie o bluźnierstwo wyraz zakropkowany czytajcie: mam wszystko gdzieś ).  Bo kim tak naprawdę jestem? Dziewczyną? Czy może już kobietą? A może jeszcze nastolatką? Jak trudno nam się określić w tak z pozoru prostej sprawie. Przedstawię się więc inaczej. Jestem zwyczajną dwudziestolatką, kanapową siatkarką  i najważniejsze- za pistacje oddam wszystko!